Składając ostatnie zamówienie w Selkarze, zabrakło mi kilkunastu złotych do darmowej wysyłki, więc nie pozostało mi nic innego jak "dopchać" koszyk jeszcze jedną książką. Jaką? Padło na Czaropis, o którym gdzieś tam, coś tam przeczytałem/usłyszałem, ale generalnie nie miałem większego pojęcia z czym to się je.
Kupowałem już w ten sposób kilka książek i z reguły były dobre lub bardzo dobre, ale rzadko, która wybijała się ponad schematy. A tu proszę, Czaropis! Sam tytuł książki brzmi ciekawie, prawda? A jeśli powiem wam, że tylko jedna pozycja z mojego zbioru jest do niej podobna "światem i treścią", więc aż tchnie oryginalnością, nie wspominając już o świetnej fabule i wyrazistych bohaterach ? Idealny prezent na święta.
Recenzja
Bohaterem książki jest młodzian mniej więcej w naszym wieku o wdzięcznym imieniu Nikodemus. Ów młody człowiek studiuje w szacownej akademii sztuk magicznych w Starhaven, niestety jego niezwykły talent powoduje same kłopoty - Niko niszczy zaklęcia samym dotykiem, ponieważ jest kakografem... Uniemożliwia mu to osiągnięcie biegłości w sztuce czaropisania.
Jego stosunkowo spokojne życie ulega zmianie, kiedy w akademii zbiera się konwent magów z całego świata. Wbrew swojej woli zostaje wplątany w rozgrywki potężnych sił, których zawiłe intrygi burzą spokój w Starhaven. Kiedy zostaje zamordowany jeden z dziekanów akademii, podejrzenia padają na Shannona, mentora i nauczyciela Nikodemusa. Nikt jednak nie podejrzewa, że w pobliżu grasuje potężna starożytna istota...
Mapka świata :
Drugi tom ma się ukazać na początku 2011 roku. Na uwagę też zasługuje powstanie nowego cyklu "Nowa Seria Fantastyki" link do strony znajduje się z prawej w "polecanych".
Dodatkowe informacje
O autorze :
Blake Charlton ukończył Uniwersytet Yale. Pracował jako nauczyciel angielskiego, nauczyciel dla upośledzonych i trener futbolu. Obecnie Blake jest studentem trzeciego roku medycyny w Stanford Medical school, a także prowadzi kursy kreatywnego pisania. Czaropis to jego debiut literacki.
Tytuł: Czaropis (Spellwright)
Tom: 1
Autor: Blake Charlton
Tłumaczenie: Marek Pawelec
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: 21 września 2010
Liczba stron: 608
Oprawa: miękka
Wymiary: 125 x 195 mm
Seria: Seria Nowej Fantasytki
Tom: 1
Autor: Blake Charlton
Tłumaczenie: Marek Pawelec
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: 21 września 2010
Liczba stron: 608
Oprawa: miękka
Wymiary: 125 x 195 mm
Seria: Seria Nowej Fantasytki
Fragmenty
W wieku dwudziestu pięciu lat Nikodemus Weal był dość młody jak na
czarodzieja, ale już trochę stary jak na praktykanta. Miał sto
osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu i nigdy się nie garbił, a jego
długie kruczoczarne włosy i oliwkowa cera mocno podkreślały zieleń oczu.
Tekst, do którego mówił, był zwykłą gargulicą biblioteczną – konstruktem, ożywioną istotą skomponowaną w języku magii. I jak na konstrukt Starhaven, czarem bardzo prostym.
Bardziej zaawansowane gargulice były kombinacjami różnych zwierząt: na przykład głowa węża na ciele świni z kończynami wyposażonymi w szpony i macki albo kły i pióra.
Jednak ta siedząca na stole przed Nikodemusem przybrała kształty tylko jednego zwierzęcia – dorosłego makaka. Jej szczupły kamienny tors i kończyny pokryto stylizowanymi reliefami przedstawiającymi futro, w nagiej twarzy z obwisłymi policzkami tkwiły oczy o znużonym spojrzeniu.
Autor wyposażył ją w tylko jedną dodatkową cechę – krótki ogon, z
którego sterczały trzy haczykowate akapity srebrzystej prozy. Gdy
Nikodemus się jej przyglądał, podniosła trzy księgi i powiesiła je za
klamry na akapitach ogona.Tekst, do którego mówił, był zwykłą gargulicą biblioteczną – konstruktem, ożywioną istotą skomponowaną w języku magii. I jak na konstrukt Starhaven, czarem bardzo prostym.
Bardziej zaawansowane gargulice były kombinacjami różnych zwierząt: na przykład głowa węża na ciele świni z kończynami wyposażonymi w szpony i macki albo kły i pióra.
Jednak ta siedząca na stole przed Nikodemusem przybrała kształty tylko jednego zwierzęcia – dorosłego makaka. Jej szczupły kamienny tors i kończyny pokryto stylizowanymi reliefami przedstawiającymi futro, w nagiej twarzy z obwisłymi policzkami tkwiły oczy o znużonym spojrzeniu.
– Przeredagujesz mnie? W życiu – odpowiedziała i powoli wspięła się na regał. – Zresztą, zostałam napisana tak, że nie mogę zasnąć aż do świtu.
– Ale mogłabyś się zająć czymś ciekawszym niż ustawianie przez całą noc ksiąg na półkach – zripostował Nikodemus, wygładzając czarne szaty praktykanta.
– Mogłabym – rzuciła, przemieszczając się wzdłuż jednej z półek.
W zgięciu lewej ręki Nikodemus trzymał duży kodeks.
– I pozwalałaś już praktykantom się redagować.
– Rzadko – burknęła, wspinając się dwie półki do góry. – I z pewnością nigdy kakografowi. – Ściągnęła księgę z ogona i wsunęła ją na półkę.
– Jesteś kakografem, prawda? Samym dotykiem wprowadzasz błędy do magicznych tekstów? – Obejrzała się na niego zwężonymi kamiennymi oczami.
Choć Nikodemus przewidział to pytanie, i tak poczuł się, jakby go kopnięto w brzuch.
– Owszem – przyznał bezbarwnym głosem.
– W takim razie to wbrew zasadom bibliotecznym. – Gargulica wspięła się na kolejną półkę. – Konstrukty nie mogą pozwalać, by dotykali ich kakografowie. Zresztą magowie mogą cię wyrzucić za przeredagowanie mnie.
Nikodemus wolno wypuścił powietrze.
Po obu stronach ciągnęły się rzędy regałów na księgi i stojaków na zwoje. Znajdowali się na dziesiątym, ostatnim piętrze biblioteki nazywanej Stertami – kwadratowego budynku mieszczącego wiele manuskryptów Starhaven.
W tej chwili w budynku nie było nikogo poza Nikodemusem i gargulicą. Światło zapewniały promienie księżyca wpadające przez papierowe osłony okien i znacznie jaśniejsze ogniste akapity unoszące się nad Nikodemusem.
Podszedł bliżej gargulicy.
– Ustawiamy te księgi już tak długo, że robisz to coraz wolniej. Trzeba by tylko przepisać twoją prozę energetyczną. A do tego wcale nie muszę cię dotykać. Pozostali praktykanci już przeredagowali swoje konstrukty i dlatego dawno skończyli pracę.
– Pozostali praktykanci nie są kakografami – odpowiedział czar, ustawiając kolejną księgę. – Czy kakografowie muszą zawsze zostawać tak późno do pracy w Stertach?
Próbując nie okazać niezadowolenia, Nikodemus odłożył swoje księgi z powrotem na stół.
– Zazwyczaj wcale nie musimy odnawiać naszych gargulców. Przez tę cholerną konwokację magowie wyciągają wszystkie manuskrypty, jakie przychodzą im do głowy, żeby zrobić jak największe wrażenie na swoich gościach.
– To dlatego mamy dzisiaj cztery razy więcej pracy niż zwykle. – Gargulica skrzywiła się, patrząc na stos ksiąg czekających na odłożenie.
Nikodemus posłał konstruktowi swoje najbardziej żałosne spojrzenie.
– Jest gorzej, niż myślisz. Muszę jeszcze powtórzyć tekst z anatomii i odrobić przed porannymi zajęciami dwa ćwiczenia z ortografii.
– Oczekujesz współczucia od konstruktu pierwszego rzędu? – Gargulica się roześmiała. – Ha! Może i jesteś kakografem, ale przynajmniej możesz swobodnie myśleć.
Nikodemus zamknął oczy i poczuł, że pieką go z braku snu. Było już pół godziny po północy, a musiał wstać o świcie.
Popatrzył na gargulicę.
– Jeśli pozwolisz mi dzisiaj odnowić swoją energetyczną prozę, jutro znajdę ci zwój modyfikacji. Będziesz mogła zmienić się, jak zechcesz: skrzydła, szpony, cokolwiek.
Konstrukt tekstowy zaczął schodzić z regału z powrotem w stronę stołu.
– Cudownie. Skrzydła od kakografa. Ile jest wart zwój napisany przez upośledzonego...
– Nie, ty kupo tekstowych truizmów! – warknął Nikodemus. – Nie powiedziałem „napiszę”. Powiedziałem „znajdę”, czyli „ukradnę”.
– Ho, ho, chłopak ma jednak w sobie trochę ikry – zachichotała gargulica. Zatrzymała się i obejrzała na niego. – Komu ukradniesz ten zwój?
Nikodemus odgarnął z twarzy pasmo czarnych włosów. Przekupywanie konstruktów było w Starhaven zabronione, ale nagminne. Nie podobało mu się to, ale jeszcze bardziej nie odpowiadała mu myśl o kolejnej bezsennej nocy.
– Jestem praktykantem magistra Shannona – odpowiedział.
– Magister Agwu Shannon, sławny lingwista? – zapytała gargulica z podnieceniem w głosie. – Ekspert od inteligencji tekstowej?
– Ten sam.
Na twarzy gargulicy powoli rozlał się kamienny uśmiech.
– W takim razie to ty jesteś chłopcem, który nie wypełnił przepowiedni? Tym, którego uznano za Zimorodka, ale okazał się upośledzony?
– Dogadamy się czy nie? – ostro odpowiedział Nikodemus, zaciskając dłonie w pięści.
– Czy pogłoski o Shannonie są prawdziwe? – Gargulica zeszła na stół, wciąż się uśmiechając.
– Nie mam pojęcia, nie słucham plotek – burknął Nikodemus. – A jeśli powiesz choć jedno słowo przeciwko magistrowi, to, na niebiosa, rozwalę ci zdania na kawałki.
– Jakże duża lojalność praktykanta, biorąc pod uwagę, że chcesz dla mnie ukraść jeden ze zwojów Shannona. – Gargulica zachichotała złośliwie.
Nikodemus zacisnął szczęki i przypomniał sobie, że na którymś etapie niemal wszyscy praktykanci przekupywali konstrukty pracami swoich opiekunów.
– Czego chcesz, gargulico?
Odpowiedziała mu natychmiast:
– Dodatkowych dwóch kamieni wagi, żeby gargulce wagi średniej nie mogły mnie spychać z grzędy do spania. I poznania czwartorzędowego.
Nikodemus oparł się pokusie przewrócenia oczami.
– Nie bądź głupia, nawet większość ludzi nie jest w stanie osiągnąć poznania czwartorzędowego.
Gargulica zmarszczyła brwi i przyczepiła sobie księgę do ogona.
– W takim razie trzeciorzędowe.
Nikodemus potrząsnął głową.
– Przy twoim tekście wykonawczym nie osiągniemy nic ponad poznanie drugorzędowe.
– Trzeciorzędowe. – Skrzyżowała ramiona.
– Równie dobrze mogłabyś się targować o biały księżyc. Żądasz czegoś, czego nie mogę dać.
– A ty chcesz, bym zgodziła się na redagowanie przez kakografa. Czy kakografowie nie są czasem niezdolni do skupienia się na dość długo, by zakończyć czar?
– Nie – odpowiedział szorstko. – Niektórzy z nas mają ten problem, ale ja nie. Jedyne, co definiuje kakografa, to tendencja do wprowadzania błędów w złożonym tekście, którego dotyka. A wcale nie muszę cię dotykać.
– Ale żądasz ode mnie świadomego naruszenia zasad bibliotecznych. – Kamienna małpa złożyła ramiona.
Tym razem to Nikodemus przewrócił oczami.
– Nie możesz naruszyć zasad bibliotecznych, gargulico, masz tylko świadomość pierwszego rzędu. Zasady zabraniają ci tylko zezwolenia, mi żebym cię dotknął. A wszystko, co muszę zrobić, to dodać do twojego ciała trochę energetycznego języka. Mogę to zrobić, nie dotykając cię. Robiłem już coś takiego i tamten gargulec nie stracił nawet jednej runy.
Czar nachylił się i uważnie obejrzał jego twarz pustymi, kamiennymi oczami.
– Dodatkowe dwa kamienie wagi i poznanie drugorzędowe.
– Umowa stoi – burknął Nikodemus. – A teraz się odwróć.
Ogon gargulicy wciąż był połączony z dużą księgą czarów, jednak zamiast ją odpinać, konstrukt wszedł na księgę i odwrócił się, prezentując plecy.
Czarne szaty praktykanta, które nosił Nikodemus, miały szpary u góry rękawów, blisko ramion. Młodzieniec wysunął teraz ręce przez szczeliny i spojrzał na swój prawy łokieć.
Magiczne runy tworzy się nie za pomocą pióra i papieru, lecz mięśni. Jak wszyscy czarodzieje, Nikodemus urodził się z umiejętnością przetwarzania swojej siły fizycznej w runy czystej energii magicznej.
Napinając biceps, uformował w ramieniu kilka magicznych run. Widział, jak srebrzysty język prześwieca przez skórę i ścięgna. Ponownie napinając biceps, połączył litery w zdanie, któremu pozwolił wypłynąć na przedramię.
Prosty czar rzucony w powietrze ruchem nadgarstka wykręcił się niczym smużka lśniącego dymu. Nikodemus wyprostował rękę i rzucił zdanie na kark małpy.
Czar zawierał polecenie rozmontowania, więc w miejscu, gdzie dotknął konstruktu, gargulica zaczęła lśnić srebrzystym blaskiem. Nikodemus napisał w lewym ramieniu drugie zdanie i rzucił je obok pierwszego. Do ogona gargulicy przemknął snop światła i jej plecy rozchyliły się na boki jak na zawiasach.
Przed kakografem rozjarzyło się kłębowisko świetlistej prozy.
Różne języki magiczne miały różne właściwości, a ta gargulica została stworzona za pomocą dwóch: magnusa – odpornego, srebrzystego języka mającego wpływ na świat fizyczny i numenosa – eleganckiego, złotego języka wpływającego na światło oraz inne teksty magiczne. Gargulica myślała dzięki ustępom numenosa, a poruszała się za sprawą magnusa.
Zadanie Nikodemusa polegało na dodaniu bardziej energetycznych zdań magnusa. Na szczęście struktura tych zdań energetyzujących była na tyle prosta, że nawet kakograf mógł je skomponować bezbłędnie.
Uważając, by nie dotknąć gargulicy, Nikodemus zaczął na nią rzucać formowane w bicepsie runy. Wkrótce magnusowe zdania pojawiły się w formie gęstego, srebrzystego światła przepływającego z jego ramion do konstruktu.
Choć Nikodemus miał olbrzymie problemy z ortografią, potrafił pisać szybciej niż wielu największych magów, zdecydował się więc dodać gargulicy więcej energetycznego tekstu – konstrukt mógł się nie zgodzić na kolejną redakcję.
Młodzieniec zbliżył ręce do siebie, napinając wszystkie mięśnie ramion, od drobnych mięśni glistowatych między kośćmi palców, aż do mięśnia naramiennego. W kilka chwil utworzył oślepiający strumień czarów płynących do pleców gargulicy.
Disciple_1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz