Wstępniak
Ciekawe czy pamiętacie swoją pierwszą kupioną
książkę fantasy? Ja szczerze się przyznam, że musiałem poświęcić
dłuższą chwilę, aby sprecyzować, która była tą jedyną. Z tego prostego powodu, że kupiłem ich wówczas kilka i nie byłem pewien, którą wziąłem do ręki jako pierwszą. Z pomocą przyszła technika w postaci historii zamówień w Merlinie ( fe! ). I wypadło, że musi to być trylogia Gartha Nixa - Stare Królewstwo. Pierwszy tom o wdzięcznym tytule Sabriel spoczywa dziś spokojnie na regale.
Tak, tak... zacząłem od książek adresowanych typowo do młodzieży ;) W końcu byłem dość młody, bo było to ładne parę lat temu... jednak nie znaczy to, że książka jest kiepska, wręcz przeciwnie, trafiłem idealnie na początek mojej przygody z fantasy!
Recenzja
Książka opowiada ciekawą historię dziewczyny imieniem Sabriel, której matka
umiera podczas porodu, ojciec zaś jest arcymagiem o znacznej mocy.
Sabriel zostaje przyjęta do szkoły, gdzie może rozwijać swe wrodzone
umiejętności, a tatuś odwiedza ją tylko sporadycznie. Brzmi dość oklepianie co ? Na szczęście to tylko pozory... ponieważ Nix wykreował bardzo ciekawy świat umarłych, a Ja dotychczas nie spotkałem się z niczym podobnym w innych książkach. A wiadomo nie od dziś, że jak coś jest oryginalne i wyjątkowe to musi też być ciekawe...
I tak pewnego dnia do Sabriel przybywa stworzenie cienia pochodzące z krainy umarłych, a także przynosi pas z dzwonkami, które są oznaką profesji nekromantów. Brzmi lepiej prawda ? Wówczas Sabriel dowiaduje się o zaginięciu ojca, co powoduje w niej naturalną chęć odnalezienia staruszka. Wyprawa będzie długa, trudna i niebezpieczna, ponieważ musi się udać do Starego Królestwa...
Podczas jej podróży dowiaduje się, że jest spadkobierczynią pewnego rodzaju starożytnej magii, która polega na "układaniu do spoczynku" wszelkiej maści nadaktywnych umarlaków. Sabriel zostaje Abhorsenem...
Tak zaczyna się nasza podróż, a raczej obserwowanie barwnej Sabriel i jej zmagań w Starym Królewstwie, gdzie niepodzielnie panuje Kodeks i jego prawa. Nixowi udało się stworzyć spójny, oryginalny świat, który wciągnie nas na kilka dni, tygodni... oprócz Sabriel, mamy jeszcze dwa tomy trylogii : Lirael i Abhorsen.
Dodatkowe informacje
O autorze : http://pl.wikipedia.org/wiki/Garth_Nix
Tytuł: Sabriel
Cykl: Stare Królewstwo
Tom: 1
Autor: Garth Nix
Tłumaczenie: Ewa Elżbieta Nowakowska
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Miejsce wydania: Kraków
Data wydania: 25 maja 2006
Liczba stron: 358
Oprawa: miękka
Wymiary: 123 × 197 mm
Tytuł: Lirael
Cykl: Stare Królewstwo
Tom: 2
Autor: Garth Nix
Tłumaczenie: Rafał Śmietana
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Miejsce wydania: Kraków
Data wydania: 25 maja 2006
Liczba stron: 488
Oprawa: miękka
Wymiary: 123 × 197 mm
Cykl: Stare Królewstwo
Tom: 3
Autor: Garth Nix
Tłumaczenie: Agnieszka Kuc
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Miejsce wydania: Kraków
Data wydania: 25 maja 2006
Liczba stron: 418
Oprawa: miękka
Wymiary: 123 × 197 mm
Fragmenty
Zaraz po
otwarciu oczu ujrzała niebieską tapetę na suficie, poprószoną deseniem
srebrnych gwiazdek. Po przeciwnych stronach pokoju znajdowały się dwa
okna, ale o zatrzaśniętych okiennicach, Sabriel nie miała więc pojęcia,
która może być godzina, ani też, jakim sposobem się tu dostała. Z
pewnością była w domu Abhorsena, lecz ostatnią rzeczą, którą pamiętała,
było omdlenie na schodach.
Ostrożnie, gdyż po dniu i nocy spędzonych w podróży, po strachu i
dramatycznej ucieczce bolał ją nawet kark, Sabriel uniosła głowę, by się
rozejrzeć i znowu napotkała spojrzenie zielonych oczu kota, który nie
był kotem. Stworzenie leżało w pobliżu jej stóp przy końcu łóżka.
- Kim..., czym jesteś? - zapytała nerwowo Sabriel, która nagle aż za
dobrze zdała sobie sprawę, że pod miękkimi prześcieradłami leży zupełnie
naga. Radość dla zmysłów, ale też całkowita bezbronność. Jej oczy
łypnęły na pochwę z mieczem i pas z dzwonkami, starannie powieszone na
wieszaku koło drzwi.
- Znają mnie pod wieloma imionami - odrzekł kot. Miał dziwny głos, na
wpół miauczący, na wpół mruczący; syczał przy wymawianiu samogłosek. -
Możesz nazywać mnie Mogget. Co do tego, kim jestem, to niegdyś bywałem
wieloma istotami, teraz jednak jestem tylko kilkoma. Przede wszystkim
jestem sługą Abhorsena. Chyba że byłabyś tak miła i zdjęła mi tę obrożę?
Sabriel uśmiechnęła się niepewnie i potrząsnęła stanowczo głową.
Czymkolwiek był Mogget, obroża była jedyną rzeczą, która sprawiała, że
służył Abhorsenowi... lub komuś innemu. Widniejące na obroży znaki
Kodeksu mówiły o tym w jednoznaczny sposób. Jeśli Sabriel potrafiła to
ocenić, zaklęcie nakładające więzy na Moggeta liczyło sobie ponad tysiąc
lat. Niewykluczone, że był on jakimś duchem Nieskrępowanej Magii, tak
starym jak sam Mur, albo i starszym. Zastanawiała się, czemu ojciec
nigdy jej o nim nie wspominał, i żałowała, ściśnięta bólem, że po
obudzeniu się nie znalazła ojca tu, w jego domu, i że ich kłopoty się
nie skończyły.
- Tak też myślałem - powiedział Mogget, łącząc niedbałe wzruszenie
ramion z przeciąganiem się. To..., lub raczej on, Sabriel czuła bowiem,
że kot jest zdecydowanie rodzaju męskiego, skoczył na parkiet i szedł z
wolna w kierunku kominka. Gdy przyglądała mu się doświadczonym okiem,
spostrzegła, że cień Moggeta nie zawsze należał do kota.
Analizowanie ruchów zwierzęcia przerwało pukanie do drzwi, tak nagłe, że podskoczyła nerwowo i zjeżyły się jej włosy na karku.
- To tylko jeden ze sług - rzekł Mogget protekcjonalnym tonem. -
Posłaniec Kodeksu, i do tego raczej niższej rangi. Zawsze przypalają
mleko.
Sabriel zignorowała go i powiedziała:
- Proszę wejść. - Słysząc drżenie własnego głosu, uświadomiła sobie, że
jeszcze długo będzie miała rozkołatane nerwy i będzie czuła osłabienie.
Drzwi rozsunęły się cicho, a do środka wpłynęła niska, spowita w szaty
postać. Przypominała strażnika górnej bramy, ponieważ też nosiła kaptur i
nie miała wyraźnej twarzy, jej habit nie był jednak czarny, lecz
jasnokremowy. Pod spodem miała proste bawełniane odzienie, udrapowane
na jednym ramieniu oraz gruby ręcznik przewieszony przez drugie ramię.
Utkane dzięki Kodeksowi dłonie trzymały długą wełnianą opończę i
pantofle. Postać bez słowa podeszła do łóżka i położyła ubranie na
stopach Sabriel. Skręciła następnie w stronę umywalni: porcelanowej
miski, która spoczywała na zdobionym filigranem srebrnym stojaku,
ustawionym na części podłogi, wyłożonej kafelkami na lewo od kominka.
Pokręciła kółkiem z brązu, a wówczas z rury w ścianie trysnął, bulgocąc,
parujący wrzątek, którego brzydka woń kojarzyła się z siarką i czymś
niemiłym. Sabriel zmarszczyła nos.
- Gorące źródła - skomentował Mogget. - Po chwili nawet nie poczujesz.
Twój ojciec zawsze mówił, że dla komfortu wiecznie gorącej wody warto
znosić ten zapach. A może to twój dziadek tak mawiał? Albo
pra-pra-ciotka? Ach, ta pamięć... Sługa stał nieruchomo, gdy umywalnia
napełniała się, po czym przekręcił kółko, by odciąć dopływ wody,
ponieważ zaczęła przelewać się przez brzegi aż na podłogę, niedaleko
Moggeta - ten zerwał się i niemal bezszelestnie odszedł dalej,
zachowując odpowiednią odległość od posłańca Kodeksu. Całkiem jak
prawdziwy kot, pomyślała Sabriel. Może narzucona mu postać zwierzęcia
wywoływała również na przestrzeni lat - a nawet wieków - określony
rodzaj zachowania.
Sabriel lubiła koty. W szkole mieli pulchnego rudego kota, zwanego
powszechnie Ciasteczkiem. Przypomniała sobie jego zwyczaj sypiania na
parapecie okna w pokoju przewodniczącej klasy, po czym przeszła do
ogólnych rozmyślań o szkole i o tym, co też porabiają jej przyjaciółki.
Kiedy wyobraziła sobie nauczycielkę etykiety, rozwodzącą się nad
srebrnymi tacami do roznoszenia dań, powieki zaczęły jej opadać...
Zbudził ją kolejny ostry dźwięk. Zrywając się nagle, poczuła ból
przeszywający jej zmęczone mięśnie. Posłaniec Kodeksu stukał
pogrzebaczem w kółko z brązu. Najwidoczniej nie mógł się doczekać, kiedy
Sabriel się umyje.
- Woda stygnie - wyjaśnił Mogget, znowu wskakując na łóżko. - A za pół godziny będą podawać obiad.
Disciple_1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz