Dragon Age to przede wszystkim świetna gra RPG, która przypomina nam odległe, cudowne czasy Baldur's Gate... Świetna fabuła, zbalansowany system walki, a wszystko to okraszone wspaniałą grafiką.
Natomiast dwa tomy Dragon Age - Utracony Tron i Powołanie, zostały stworzone, aby promować dodatkowo grę podczas premiery oraz jej pierwszego dodatku. Pomysł, uważam doskonały, jednak nasuwa się pytanie czy taka książka może być dobra ?
Recenzja
Okazuje się, że tak! Całość jest napisana nadzwyczaj dobrze z wartką akcją i ciekawymi bohaterami. W skrócie jest to epicka opowieść o młodym księciu Maricu, który tuła się po ziemiach Fereldenu i walczy z uzurpatorem, aby odzyskać utracony tron. Towarzyszy mu Loghain, młody banita oraz piękna wojowniczka Rowan.
Naturalnie zdarzają się irytujące sytuację, np. kiedy Maric jest atakowany przez ogromnego ogra, zastanawia się czy będzie to lepsza śmierć niż upadek ze schodów... n/c. Bohaterowie nie są napisani z głębią charakterystyczną dla innych książek z tego gatunku, ale pomimo tego są na tyle wyraziści, że polubimy ich lub nienawidzimy praktycznie od razu. Dlatego całość czyta się naprawdę dobrze, choć nie jest to jakaś epicka pozycja, a raczej przerywnik pomiędzy trudniejszymi pozycjami.
Dodatkowe smaczku oba tomy nabierają wtedy, kiedy ktoś grał w samą grę. W końcu stąpamy po tym świecie co nasz niedawny bohater i doświadczamy podobnych przygód co nasze postacie w grze.
Mam nadzieję, że jak najwięcej tego typu pomysłów promocyjnych pojawi się w głowie wydawców i już wkrótce będziemy mogli poczytać i pograć zarazem w jakąś ciekawa pozycję.
Dodatkowe informacje
O autorze :
http://dragonage.wikia.com/wiki/David_Gaider
Wydawnictwo FABRYKA SŁÓW
Tytuł: Dragon Age: Utracony tron (Dragon Age: The Stolen Throne)
Tom : 1
Autor: David Gaider
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 23 października 2009
Liczba stron: 472
Oprawa: miękka
Wymiary: 125 x 195 mm
Seria: Warlock
Cena: 34,99 zł
Strona : http://eu.dragonage.com
Tytuł: Dragon Age: Powołanie (Dragon Age: The Calling)
Tom: 2
Autor: David Gaider
Tłumaczenie: Małgorzata Koczańska
Autor okładki: Paweł Zaręba
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 19 marca 2010
Liczba stron: 536
Oprawa: miękka
Wymiary: 125 x 195 mm
Seria: Warlock
Cena: 34,90 zł
Strona : http://eu.dragonage.com
Fragmenty
Maric poprawił okrycie. Był gotów. Kapłanka z wahaniem sięgnęła pod ornat i wyjęła groźnie wyglądający sztylet. W oczach chłopaka błysnęło zaskoczenie, lecz zanim zdążył wykrztusić słowo, kobieta wcisnęła mu broń i zamknęła jego palce wokół rękojeści. Popatrzyła mu w twarz, jakby chciała powiedzieć: Niech Stwórca nam wybaczy. Maric skinął głową w podzięce, czując w sercu chłód. Gareth z obnażonym mieczem ruszył do wyjścia.
– Dajcie mi chwilę. Potem uciekajcie.
Siostra Ailis stanęła obok niego.
– Pójdę z tobą – oznajmiła cicho. Wydawało się, że Gareth się sprzeciwi, ale jednak ustąpił. Skinął krótko i oboje opuścili chatę, znikając w szalejącej burzy.
Loghain chwycił Marica za ramię, by nie poszedł za nimi. Chłopak wcale tego nie chciał. Twarz kłusownika była nieruchoma, ale w jego oczach lśnił płomień. Maric uznał, że lepiej milczeć. Czekali zatem w przymglonym świetle i słuchali. Najpierw rozległ się głos Garetha, przebijający się nawet przez huk piorunów i szum deszczu, gdy wzywał spanikowanych banitów do swego boku. Podniosło się więcej okrzyków, w tym siostry Ailis, wołającej do kogoś, by się zatrzymał w imię Stwórcy. A potem zabrzmiały odgłosy walki – jęki umierających, brzęk stali o stal.
Loghain wybiegł z chaty bez słowa, ciągnąc za sobą Marica. Chłopak omal się nie potknął, gdy biegli w zimnej ulewie. Nie widział nic poza deszczem i mrokiem. Nieopodal płonęły szałasy i namioty, a odgłosy bitwy otaczały go ze wszystkich stron. I wtedy poczuł szarpnięcie za pelerynę.
– Uważaj! – warknął Loghain.
Maric ledwie go słyszał. Choć ulewa przesłaniała wzrok, mógł się zorientować, że na skraju obozu trwa walka. Dostrzegł Garetha, wysokiego mężczyznę zataczającego szerokie łuki mieczem i zadającego cięcia szeregom zbrojnych, którzy z całą pewnością nie spodziewali się żadnego oporu. Ale żołnierze mieli zbroje i przewagę liczebną nad garstką towarzyszącą ojcu Loghaina. Nie zanosiło się na długą walkę. Reszta banitów rozbiegła się, uciekając z obozu we wszystkich kierunkach – niektórzy chwytali skromny dobytek, inni pragnęli jedynie umknąć jak najdalej od niebezpieczeństwa. W biegu Maric i Loghain przeskoczyli kilka ciał, jedno z nich należało do młodej kobiety. Chłopak omal na nią nie nadepnął, wywołując syk wściekłości towarzysza.
Oddalali się od miejsca potyczki, ale Maric słyszał też żołnierzy przed sobą. Z mroku wychynął mężczyzna z niewyraźnym emblematem posłańca zawieszonym na łańcuchu i obijającym się o jego niebieską tunikę. Wytrzeszczył oczy zaskoczony, ale nim zdążył zawołać o pomoc, Loghain już przy nim był. Nie zwalniając ani na chwilę, pchnął żołnierza mieczem i kopnął – zbrojny zwalił się w błoto z gulgoczącym odgłosem.
– Nie stój tak! – syknął banita na Marica i chłopak dopiero teraz uświadomił sobie, że właśnie to robi. Rzucił się do biegu, ale zatrzymał go uścisk na ramieniu. Nie zastanawiając się nawet przez okamgnienie, wyciągnął sztylet siostry Ailis i z obrotu wbił go w szyję czarnobrodego napastnika. Żołnierz ryknął z bólu, jego uścisk zelżał i kiedy Maric wyszarpnął ostrze, trysnęła krew. Zbrojny bezsensownie próbował zatamować krwotok dłonią, jęcząc coraz ciszej.
Zanim Maric pchnął przeciwnika po raz drugi, poczuł kolejne szarpnięcie za ramię.
– Biegiem! Już! – ryknął Loghain.
Pognali między zniszczonymi szałasami i przewróconymi namiotami do kępy drzew na skraju obozu. Loghain wiódł księcia w zarośla, mokre gałęzie biły ich po twarzach i kiedy znaleźli się za nimi, obaj oddychali ciężko. Omijając kolejną potyczkę, przemknęli za plecami dwóch zbrojnych, próbujących wyciągnąć z namiotu wrzeszczącą kobietę – żołnierze nawet nie zauważyli uciekinierów, a kiedy Maric zapytał o los ofiary, został tylko pociągnięty dalej. Niechętnie poddał się niemej komendzie.
Dwóch kolejnych żołnierzy zastąpiło im drogę, ale z morderczą precyzją zostali wyeliminowani przez Loghaina. W obozie panował chaos. Maric słyszał za plecami mrożące krew wrzaski i tupot nóg, płacz dziecka i jęk błagającego o pomoc mężczyzny, a także rozkazy żołnierzy przeszukujących szałasy i namioty. Jedyne, co chłopak mógł zrobić, to pilnować, by nie przewrócić się w błocie i na mokrej trawie. Gdy zostawał w tyle, Loghain szarpał go za ramię. Maric przeżył wstrząs, kiedy uświadomił sobie, że znaleźli się już daleko za obozem. Wzniesienie opadało łagodnie w porośniętą lasem dolinę – a dalej ciągnęła się jedynie Głusza Korcari, niezbadane ziemie na południu, zamieszkane jedynie przez dzikie plemiona i najniebezpieczniejsze ze stworzeń, jakie powołał do życia Stwórca. Żaden człowiek przy zdrowych zmysłach nie zapuszczał się w tamte okolice.
– Dlaczego stoimy? – zapytał Maric, spoglądając na Loghaina. Drżał z zimna, a bezlitosny deszcz zacinał bez ustanku. Loghain nie odpowiedział, ale chłopak podążył za jego spojrzeniem. W oddali Gareth nadal walczył. Pożar szalejący w obozie dawał dość światła, by można było oglądać pojedynek. Ciężko ranny i zbryzgany krwią Gareth odpierał ataki tuzina otaczających go zbrojnych. Jego pchnięcia i cięcia stawały się coraz bardziej desperackie. Maric wiedział, że nie pora na postój, trzeba uciekać, ale Loghain nawet nie drgnął, sparaliżowany widokiem walczącego ojca.
Dym i żołnierze przesłaniali sylwetkę rycerza, ale nie przeszkodziło to uciekinierom usłyszeć wyzywający okrzyk, nagle ucięty – ostatni okrzyk bojowy Garetha.
Maric odwrócił się do towarzysza, by coś powiedzieć, jednak zabrakło mu słów. Milczał więc. Twarz Loghaina pozostała beznamiętna jak zimny głaz, ale oczy mu płonęły. Zaraz też zerwał się do działania. Szarpnął Marica za pelerynę po raz kolejny i niemal zbił go z nóg, popchnąwszy w dół zbocza.
Głos Loghaina był zimny jak lód i groźnie cichy:
– Trzymaj się blisko albo przysięgam, że cię zostawię.
Zakupy
http://www.skapiec.pl/dragon+age
Disciple_1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz