piątek, 18 lutego 2011

Bo to empik jest..

Zdecydowanie trzeba upowszechnić monopolistyczne praktyki empiku. Wpadłem dziś na ciekawy tekst, który świetnie podsumowuje to co wiemy już od dawna...

 

Bo to empik jest.

Na empik skargi sypią się zewsząd. Sęk w tym, że pochodzą one raczej od osób, które nie mają klapek na oczach i nie zasilają kiesy owej sieci co weekend. Zawsze istnieje też opcja, że jesteś kimś, kto w piecu pali banknotami stuzłotowymi (zainteresowanych odsyłam do „Stosik #1” i różnicy cenowej między pewnym portalem internetowym a hipotetycznym zakupem w Empiku). Problem w tym wszystkim jest jeden, jednak bardzo poważny – ludzie kupują masowo w empiku. Bo blisko (strach lodówkę otworzyć, żeby nie wyskoczyło logo empiku), bo odbiór w salonie za darmo, bo empik.com. No kto normalny kupuje jedną książkę w sieci, płacąc co najmniej kilka złotych za przesyłkę? Toż to nieopłacalne jest! No okej, jest nieopłacalne w wypadkach nowości na rynku (jednak patrząc na ceny w empiku, to premiery danych tytułów trwają tam całymi latami). Niestety, do tej pory niewiele osób wpadło na pomysł, że zamawiając książki w księgarniach „nie dla elity” może i zapłacą kilkanaście złotych za przesyłkę, ale pewnie już przy dwóch, trzech pozycjach różnica między empikiem pokryje koszty przesyłki, a i na piwo zostanie.


Powiedzmy sobie szczerze: w ostatnich dniach chyba wszystkie serwisy zajmujące się dystrybucją książek i innych rozrywkowych mediów głośno odetchnęły zaraz po ogłoszeniu przez Urząd Antymonopolowy zablokowania fuzji empiku z Merlinem. Wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo mieliby przekichane miłośnicy literatury (o innych gałęziach nie mam się co wypowiadać jako niedzielny klient). Już w obecnej chwili empik nie posiada sensownej konkurencji (chyba tylko Matras może tu cokolwiek zdziałać, a i nie zawsze, szczególnie po tym, jak Kolporter wycofał się z tej gałęzi), przez co jego macki sięgają coraz głębiej. Małe wydawnictwa praktycznie nie mogą pozwolić sobie na niemożność sprzedaży książek w empiku, dlatego muszą godzić się na warunki sprzedaży, jakie się im narzuci. Premiery na wyłączność to chyba jeden z najbardziej znanych przykładów. Dlatego jeszcze raz apeluję o modły do UA, który fuzję zablokował. Nie wyobrażam sobie połączenia sił empiku z Merlinem, największą polską księgarnią internetową. Dyktowanie warunków na całym rynku stałoby się codziennością, a małe księgarnie zaczęłyby być zamykane z braku klientów (przecież empik ma ładne salony, można poczytać pomiędzy półkami, duży wybór towaru…).

Empik na obecną chwilę z wydawnictwami gra nie fair. Naprawdę nie trzeba szukać daleko, by spotkać kolejne przypadki maksymalnego zwlekania z płatnościami. Dostawcy towarów muszą zaciągać kredyty na spłatę bieżących zobowiązań, a empik przypomina sobie o ich istnieniu dopiero wtedy, gdy złożony zostanie pozew sądowy. Ale to i tak nie zmienia faktu, że pół roku czekania na pieniądze jest tutaj tradycją (w umowie widnieje 120 dni, najczęściej). Co najlepsze, gdy któryś z portali internetowych zapytał empik, czy w związku ze zwlekaniem z zapłatą mają problemy finansowe, rzeczniczka sieci odpowiedziała zdziwiona „Nie, nie mamy problemów finansowych”. Robienie dobrej miny do złej gry nie jest dobrym rozwiązaniem.

Kolejnym ciekawym aspektem całej sprawy jest wprowadzenie VAT-u na książki. Wiele księgarń i wydawnictw postanowiło zminimalizować straty i wyprzedać zalegające pozycje z dużymi obniżkami. Empik postanowił nie robić nic (albo jakoś nieśmiało to robili), zostawiając ceny książek w niezmienionej formie. Przecież i tak możemy je zwrócić jako niesprzedane, po co mają zalegać w magazynach, a wydawca jakoś sobie poradzi?

Premiery książek to kolejna sprawa, którą powinien zająć się odpowiedni urząd. Powiedzcie mi, jak to jest, że zamawiając książkę w empik.com najczęściej dostaniemy ją kilka dni przed premierą (sam „Metro 2034” otrzymałem tydzień przed oficjalną datą sprzedaży)? Znowu godzi to w małe księgarnie, które na takie warunki pozwolić sobie nie mogą. Jeśli tytuł jest głośny, a czytelnik chce mieć go przed premierą, gdzie skieruje swe kroki? Oczywiście do empiku. I spora część potencjalnych kupujących już nie musi drałować do księgarń w dniu premiery (i zakupić książkę w innym sklepie niż salon empiku). Przykłady? Książki Trudi Canavan, „Ruda sfora” czy wiele innych tytułów z Fabryki Słów.

Żeby dalej nie szukać, warto przybliżyć wam wybrane pomysły kierownictwa sieci na usprawnienie komunikacji z klientem i sprzedaży towarów. Któż nie pamięta słynnego poruszenia „Klient - twój przyjaciel”? Jakieś mądre osoby wpadły na pomysł, by kazać zwracać się pracownikom do klientów po imieniu wyczytanym z karty płatniczej (płacący gotówką zazwyczaj plakietki z imieniem nie noszą). Wiele osób żegnały przyjacielskie „Do widzenia, Panie Marku” czy nawet „Do zobaczenia, Ewo”. Obrywał pracownik, bo nie chcąc stracić pracy musiał dostosować się do „dobrych rad” kierownictwa. Zdziwiony empik odpowiada, że skarg napłynęło tylko kilka. Zastanawiające jest to, że wycofali się z pomysłu. Czyżby kilka skarg na ilość klientów liczoną zapewne w milionach jest w stanie zagrozić pozycji sieci? No cóż, spece od PR nie biorą pieniędzy za nic. W sumie, to powinniśmy się już dawno przyzwyczaić do taktyki empiku, która brzmi: „Chcieliśmy tylko usprawnić naszą komunikację z klientem. Skargi? Jakie skargi?”. Oto wypowiedź jednej z byłych pracowniczek naszej sieci (relacja odnosi się do konkretnego sklepu, znam tylko nazwę centrum handlowego, ale gdzie ono leży, to nie mam zielonego pojęcia):

„[…]Dział muzyki: pracowników przez większość czasu nie było, więc klienci, którzy chcieli się poradzić w sprawach muzyki musieli przychodzić na Dział Książki, ponieważ nie mieli od kogo uzyskać informacji w sprawie muzyki. Pracownicy większą część czasu spędzali na pogaduszkach na zapleczu.
Dział prasy: prasa była na bieżąco donoszona, chociaż szczerze mówiąc, nie można było znaleźć pewnych pozycji. Płyty dołączane do gazet najczęściej były pogubione.
Dział art-pap: jak widać na sklepie dział papierniczy to chaos. Nie można znaleźć wielu rzeczy i tak naprawdę panuje syf.
Dział multimedialny: raczej dobrze funkcjonował.
Dział książki: kierowniczka działu jest niekompetentną osobą, ponieważ (moje osobiste odczucie) zna się mniej na książkach niż sami pracownicy, każe wciskać książki na półki, które następnie są pogniecione, a na dziale książek dla dzieci wiecznie brakowało jakichś elementów książek.

Ogólnie to niby przerwa trwa 15 minut, ale każdy siedzi jak chce, chyba, że jest pogoniony przez dyrektora sklepu. Jeśli chodzi o relacje z pracownikami, to muszę powiedzieć, że jest dobra atmosfera, nie mogę nic zarzucić. O klienta też pracownicy dbają.
[…]
W Empiku nie jest najgorzej, chociaż pracownicy nie zarabiają adekwatnie do zysków salonów.”

Ostatnio sieć obiegła także informacja o promocyjnych cenach reklam w salonach – w większości przypadków znacznie droższych. Podstawowa forma promocji w empiku to 20.000 złotych (kwota niemała, biorąc pod uwagę średni zysk wydawnictwa na jednym egzemplarzu książki), przy minimum trzech tysiącach egzemplarzy książki. Szczególnie dobrze całą sytuację widać przed świętami. Wydawca płaci za promocję pełną stawkę, ale nie powinien się zdziwić wtedy, gdy nagle dwie trzecie nakładu zostaną mu zwrócone (empik zastrzega sobie prawo pełnego zwrotu). Tylko że on poniósł koszty druku, dystrybucji i magazynowania zwrotów. Teraz nagle nikt nie wie, co z nimi zrobić. Niestety, wydawnictwa nie nauczyły się niczego po problemach sprzed dwóch lat bodajże, gdy w okresie kwiecień – czerwiec empik finansowo leżał, wiele nowości nie zostało zamówionych (a wydawnictwa drukowały więcej, bo były pewne zbytu do salonów). A tu nagle okazuje się, że empik pieniędzy nie ma, a wydawnictwom płaci zwrotami. Bo nie ma pieniędzy. A co zrobić w przypadku, gdy jednak sieci zależy na produkcie? Zwrócić go i zamówić ponownie, z wydłużonym terminem spłaty. Nagle wiele dystrybutorów ma duży problem, bo byli mamieni kamiennymi fundamentami empiku. I z dnia na dzień okazuje się, że problemy osiągnęły w firmie apogeum. Mimo to empik nadal trwa przy swoim, że problemy są przejściowe i nie ma problemów z płynnością finansową. Strzelają sobie w kolano. Z armaty.

Kolejna opinia, tym razem od jednego z wydawnictw (czy współpracujących, to nieistotne):

„Truizmem jest powiedzieć, że Empik jest w zasadzie już monopolistą na rynku księgarskim – ma taką pozycję, że bez niego sensowna promocja jest niemożliwa. Chcesz wypromować bestseller – bez Empiku i jego promocji jest to niemożliwe. A promocje oczywiście są bardzo kosztowne i nie zawsze się zwracają. Tematu chyba nie muszę rozwijać – wszystko, co idzie w stronę monopolu jest niekorzystne tak dla wydawców, jak dla czytelników (np. książki których Empik nie weźmie mają duże mniejsze szanse dotrzeć do czytelników, a ludzie coraz bardziej przyzwyczajają się do zakupów w Empiku). Niewątpliwie dobrze się stało, że Empik nie będzie mógł się połączyć z Merlinem.
Ale równocześnie Empik sporo wydawcom daje – zapewnia sprzedaż i promocję, która w innych księgarniach jest nie do osiągnięcia. Na Empiku więc również, o ile książka jest dobrym materiałem do tego typu sieci – dobrze się zarabia. Koszty współpracy z nimi są wysokie, ale też przeważnie się zwracają. No i może jeszcze jedna rzecz na koniec. Wydawcy raczej nie wpłyną na zmianę pozycji Empiku. Te zmiany musiałyby być oddolne. Jeżeli czytelnicy zaczęliby wybierać inne księgarnie, mniej zorientowane na bestsellery, a bardziej na książkową różnorodność, pewnie byłoby to z korzyścią dla wszystkich.”

Nie myślcie sobie jednak, że cała wina leży po stronie empiku. Dużą zasługę w obecnej sytuacji rynkowej mają też same wydawnictwa, które zgadzały się na sprzedaż swoich książek za pół ceny i długie terminy płatności. Nie wspominam tu o małych firmach, dla których współpraca z empikiem jest „być albo nie być”. Do współpracy przystępowały też molochy wydawnicze, które chciały z empiku uczynić rzekę zysków. Okazało się jednak, że tak wspaniale nie jest, jak było mówione, a zamiast rzeki zysków mamy potok długów. Dlatego zastanawiają mnie obecne jęki na wszelkie nowe umowy i próby zrzucenia wszystkich kosztów na wydawców. Sami wyhodowaliście sobie ten wrzód na tyłku, a teraz płacicie za to i wy, i czytelnicy. Może nastał czas, by zwrócić się w stronę małych, nie zrzeszonych księgarni, które wegetują dzięki monopoliście, jakim jest empik? Plusy są tu zasadnicze – nie ma potrzeby utrzymywania potężnej bazy logistycznej, armii pracowników i co najważniejsze, opłacania kosztów wynajęcia powierzchni pod salony itp. itd. To kolejny warunek, który sprawia, że empik nie obniży cen oferowanych produktów – absurdalne, bo absurdalne, ale sieci po prostu na to nie stać. Wyłącznie na własne życzenie. A wielu klientów nadal jest nieświadomych innych miejsc, gdzie ceny są naprawdę dużo niższe. Wystarczy przejrzeć pierwsze lepsze oferty na Allegro, by znaleźć produkty rodem z empiku kilkanaście złotych taniej. Że o premierach na wyłączność nie wspomnę – kto przy zdrowych zmysłach zamówi książki, do których przez długi czas empik rościł sobie wyłączność? Znowu tracą czytelnicy, którzy muszą zamawiać w empiku, tracą także wydawnictwa, które podłączają się do jednej kroplówki.

Najgorsza w tym wszystkim jest świadomość kupujących – spotkałem się z wieloma stwierdzeniami, że nie ma co narzekać na empik tylko dlatego, że mają wysokie ceny. Uwierzcie mi, ja wcale bym na tą sieć nie narzekał, gdyby tylko ceny mieli wysokie, a wszystko inne grało i huczało. Chcecie tracić grube setki złotych? Wasza sprawa i wasze pieniądze, mi naprawdę nic do tego. Ale że jednak empik często nie gra fair wobec kontrahentów, trzeba było napisać powyższy tekst, który może i można znaleźć ogółem w sieci we fragmentach, ale niektórzy nie mieli z nim nigdy styczności.

Niestety, sam empik odmówił komentarza na temat przesłanego tekstu, argumentując to faktem, że owe wydarzenia skomentowali już dawno temu. Zazwyczaj były to zapewnienia „Wszystko w porządku”…

Dziękuję wszystkim osobom, które pomogły zbierać informacje do tekstu oraz wydawnictwu, które jednak nie bało się odezwać w tej sprawie.

PS. Z ostatniej chwili czekamy na decyzję w sprawie odwołania empiku od odmowy fuzji... 
 
Źródło : http://zaginionyalmanach.blogspot.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...