- Już dosyć. Słyszysz? Przestań. Nic już dla niego nie zrobisz – spokojna twarz ordynatora wyrażała smutek, który po tylu latach pracy i podobnych sytuacji stał się częścią niego samego. - Nie! Zaraz wróci… Jeszcze chwila… Trzy żółte plamy na białej koszulce lekarza powoli zaczynały łączyć się w jedną dużą - reanimował już ponad dwa miesiące. Teraz przypomniał to sobie dokładnie, serce przestało pracować ósmego marca o dwudziestej pierwszej trzydzieści jeden.
„No włącz się do cholery! Jak długo jeszcze? Czyżbym miał robić to do końca swoich dni? Czy już na zawsze zostanę sam? A co z moim sercem? Ja też potrzebuję reanimacji! Bardziej niż ty! Dalej!” – kolejne myśli szybko uderzały po sobie do umysłu lekarza. Spojrzał na swoje wyprostowane w łokciach ramiona i w jednej sekundzie przystanął w bezruchu ze spuszczoną głową, nadal trzymając złączone dłonie na piersi pacjenta. Pustka niepodzielnie zapanowała w jego oczach. - Siostro, proszę zapisać. Czas zgonu: dwudziesta czterdzieści pięć, piątek, trzynastego maja – zdecydowany głos ordynatora rozbrzmiał na sali niczym dzwon, parę razy odbił się od jej ścian i szybko wyrwał wszystkich z otępienia.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń- Już dosyć. Słyszysz? Przestań. Nic już dla niego nie zrobisz – spokojna twarz ordynatora wyrażała smutek, który po tylu latach pracy i podobnych sytuacji stał się częścią niego samego.
OdpowiedzUsuń- Nie! Zaraz wróci… Jeszcze chwila…
Trzy żółte plamy na białej koszulce lekarza powoli zaczynały łączyć się w jedną dużą - reanimował już ponad dwa miesiące. Teraz przypomniał to sobie dokładnie, serce przestało pracować ósmego marca o dwudziestej pierwszej trzydzieści jeden.
„No włącz się do cholery! Jak długo jeszcze? Czyżbym miał robić to do końca swoich dni? Czy już na zawsze zostanę sam? A co z moim sercem? Ja też potrzebuję reanimacji! Bardziej niż ty! Dalej!” – kolejne myśli szybko uderzały po sobie do umysłu lekarza. Spojrzał na swoje wyprostowane w łokciach ramiona i w jednej sekundzie przystanął w bezruchu ze spuszczoną głową, nadal trzymając złączone dłonie na piersi pacjenta. Pustka niepodzielnie zapanowała w jego oczach.
OdpowiedzUsuń- Siostro, proszę zapisać. Czas zgonu: dwudziesta czterdzieści pięć, piątek, trzynastego maja – zdecydowany głos ordynatora rozbrzmiał na sali niczym dzwon, parę razy odbił się od jej ścian i szybko wyrwał wszystkich z otępienia.