czwartek, 19 sierpnia 2010

"Wulgarna Achaja"

Wstępniak

Książka dla facetów. Dlaczego ? 

- młoda, piękna i cholernie seksowna bohaterka
- nasycona przemocą i wulgaryzmami
- wystarczy ? To dobrze.

Pewnie nie wierzycie, co ? Taka mała rycina z I tomu Achaji...




Rzadkość co ? Nic tylko same smoki, elfy, gobliny... a tutaj proszę... 


Recenzja

Kim jest Achaja ? To młodziutka, piękna, seksowna... cholera powtarzam się... W każdym razie księżniczka w księstwie Troy. Jej życie toczy się całkiem normalnie, aż do momentu kiedy jej ojciec, poślubia inną księżniczkę... Wiadomo nie od dziś, że kobiety to mściwe, zazdrosne i nienawidzące osobniki, więc nowa żonka ojca knuje wredną intrygę, w którą wpada nasza tytułowa bohaterka. Kończy się to dość brutalnie, ponieważ Achaja jako zwykły rekrut trafia do armii... A wojsko to nie byle jakie... przypomina Spartę... więc młoda, piękna, seksowna... cholera... znowu... ma krótko mowiąc prze**bane....



Naturalnie Achaja nie jest jedyną bohaterką trylogii... obok niej autor przedstawia nam perypetię pewnego maga o imieniu Meredith. Spotyka on tajemniczego Boga, który opowiada mu o przerażających Ziemcach, o przeznaczeniu ludzkości i samobójczej misji, na którą pragnie wysłać maga... Oprócz maga, Ziemiański opisuje również przygody Zaana, świątynnego skryby gdzieś na końcu świata. Dla tego gościa definicja szczęścia to lektura ciężkich, opasłych tomisk w bibliotece. Jednak jego życie zmienia się pewnego dnia, kiedy poznaje młodego bandytę Siriusa, który na jego oczach morduje piekarza, zupełnie bez powodu nawiasem mówiąc... Achaja plus ta trójka bohaterów, generują nam taką ilość ciekawy zdarzeń, że przy tej książce nie będziemy się nudzić.



Ziemiański napisał, aż trzy tomy Achaji, każdy kolejny na miarę poprzednika, więc całość czyta się doskonale. Językiem prostym, dosadnym, pozbawionym poetyckich porównań, za to z całą masą wulgaryzmów... w końcu to wojsko. Co nie których może lekko przytaczać ta ciężkość słownictwa, bez Oh, Ah... za to soczyście okraszonymi epitetami w zależności od sytuacji.


Dodatkowe informacje

O autorze :

http://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_Ziemia%C5%84ski


Wydawnictwo FABRYKA SŁÓW

Tytuł: Achaja - tom 1
Autor: Andrzej Ziemiański
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: grudzień 2002
Liczba stron: 624
Oprawa: miękka
Wymiary: 125 x 195 mm
Cena: 29,99 PLN


Tytuł: Achaja - tom 2
Autor: Andrzej Ziemiański
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: listopad 2003
Liczba stron: 560
Oprawa: miękka
Wymiary: 125 x 195 mm
Cena: 29,90 zł


Tytuł: Achaja - tom 3
Autor: Andrzej Ziemiański
Autor okładki: Piotr Cieśliński
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: grudzień 2004
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Wymiary: 125 x 195 mm
Cena: 28,99 zł

Fragmenty

Barak nie był pusty. Kręciło się w nim kilku żołnierzy, jacyś ludzie, sądząc po strojach, służący. Nikt jednak nie zamierzał jej szykanować. Wskazano jej pomieszczenie za przepierzeniem gdzie mogła, cała czerwona ze wstydu, ale sama, zdjąć wreszcie bogato zdobioną suknię i włożyć... O Bogowie! Krótką tunikę ze zgrzebnego płótna, króciutką spódniczkę ze źle wyprawionej skóry, która (co za poniżenie...) nie sięgała jej nawet do połowy ud, sandały i coś w rodzaju pancerza (czy oni w tym wojsku naprawdę nie wiedzą co to pancerz?) zrobionego ze zszytych nierówno kawałków... skóry!!! No może nabijanej spiżowymi ćwiekami, ale skóry! Przecież to nawet... A, mniejsza z tym! Gorzej, że cały ten strój był najwyraźniej przewidziany dla chłopca. Achaja nie wiedziała co zrobić z piersiami. Jakkolwiek nie poprawiała by oporządzenia przy każdym ruchu obcierało ją zadając coraz większy ból. Szczególnie (tfu...) "pancerz", jego źle zszyte, poprzeczne pasy, ustawiały się albo nad sutkami, albo pod. Przecież w tym stanie nie będzie mogła zrobić nawet kroku. Wyszła zza przepierzenie zagryzając zęby. Po raz pierwszy w życiu jacyś mężczyźni mogli widzieć jej praktycznie gołe nogi! W całym baraku nikt jednak nie zwracał na nią uwagi. Posadzono ją (dość delikatnie nawet) na krześle pod ścianą. Zmoczono jej włosy (z pewną atencją, żeby oddać sprawiedliwość) i zmyto z nich czerwoną farbę przywracając naturalną czerń. Potem cyrulik obciął ją "na chłopca", czyli do ramion i związał to co zostało w koński ogon na czubku głowy kawałkiem (za przeproszeniem...) zwykłego sznurka. Kto inny wydał jej pas, krótki miecz (Bogowie, rękojeść była tak źle obrobiona, że już na początku wbiła sobie w dłoń dużą drzazgę) i drugi worek przewiązany rzemieniem, który musiała sobie zarzucić na plecy (kretyni...miała go sama nieść, czy jak?). Na szczęście w całym pomieszczeniu nie było lustra, w którym mogłaby się przejrzeć - inaczej umarłaby ze wstydu. Chcieli, żeby podpisała jakiś papier, mówiąc z przyzwyczajenia pewnie: "możesz postawić trzy krzyżyki". Zagubiona posłusznie postawiła, ozdabiając je jednak na koniec zamaszystym podpisem. Wreszcie, kazano jej (dość grzecznie) wyjść. Opuściła barak, czując, że palą ją policzki. Lekki wiatr chłodził jej (gołe, gołe, gołe!!!) nogi, "pancerz" sprawiał, że obolałe sutki sterczały coraz bardziej (Bogowie! Co za hańba!), idiotyczna fryzura sprawiała, że po raz pierwszy w życiu poczuła chłód na gołym karku. Myślała, że zapadnie się pod ziemię, ale inny dziesiętnik kazał jej dołączyć do oddziału, zszokowanych, tak jak i ona, chłopców i dziewcząt.


Achaja przez kilka dni żyła jak na wulkanie. Bała się przyznać, do czego doszło. Niestety, gospodarz właśnie wybierał się do gminy, więc cały dzień jego nieobecności przesiedziała w wymarzniętej stodole. Gdy wrócił późną nocą, zbiegli się wszyscy słuchać wieści ze świata, toć gmina to nie to co ich zapadła wieś.
- Achaja! - krzyknął od wejścia. - Prawda to, żeś wójta nazwała parszywym knurem?
Opuściła głowę przerażona, że ją wyrzucą.
- T... Tak... ale...
- A prawda, żeś mu napluła na buty?
- No... trochę tak... Bo on...
- Oj, masz tu dziecko gorzałeczki, a napij się. - Gospodarz rozpromienił się nagle, parobkowie rozdziawili gęby.
- A prawda to, żeś go nazwała chujem złamanym?
Dziewczyna poczerwieniała i przymknęła oczy.
- Ttttttt... tak... wyszło z... rozmowy.
- Oj, napijże się jeszcze, dziecko - roześmiał się gospodarz, lejąc pełny kubek. - Patrzajta! Dziewka se z urzędowym chłopem poradziła. Tak z nimi trzeba! Jak mus to mus. Nawet jeśli to tylko wyszło z rozomowy... A powiedz, dziecko, prawda to, żeś go goniła po podwórzu trzymiąc w ręcach jeno grabie?
- Mmmmmm... Prawda.
Gospodyni podeszła do niej z uśmiechem.
- Ach, żeby wszystkie parobki tak o nasze dobro dbali!
- A prawda to, żeś go, jak wsiadał na sanie, kopnęła w rzyć?
- Łoj - gospodyni załamała ręce. - Choćże tu, dziecko. Słodkiego ciasta mężowi upiekłam, weźże sobie kawałek. A noga cię aby nie boli? Toż pośliznąć się mogłaś, biedactwo. Chodź tu, moja ty kochana dziewczyno. Pokaż nogę. A siniaka sobie przypadkiem nie zrobiłaś? Może okład z octu ci zrobić, biedactwo? Nie boli cię? Palca sobie nie złamałaś? - Stara głaskała ją po głowie. - Dawaj,stary, wódki. Przeż się mogła zdenerwować, biedna. Toż nie co dzień kopie się wójta w dupe.  (...)
 

Zakupy

Disciple_1

2 komentarze:

  1. Co do książki zgadzam się z oceną - czyta się szybko, prosty język ułatwia wręcz "połykanie" jej. Jedyna rzecz, która mi przeszkadzała to to, że co jakiś czas w Achai 'coś pękało'. Ale mimo to wracam chętnie do tej ksiązki co jakiś czas :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt, było to dziwne, aczkolwiek przy jej przeżyciach zrozumiałe... ;)

    Disciple_1

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...